Motywacja. Idąc za słownikiem pojęć trudnych do zdefiniowania – „Mały skrzat siedzący za twoim prawym uchem podpowiadający Ci, abyś ruszyła swoje ciało i poszła na trening”.
Brzmi śmiesznie, co? Jednak gdyby tak głębiej wejść w ten temat, to okaże się, że do śmiechu wcale nie jest. Każda osoba mająca styczność ze sportem – bez względu czy na poziomie hobbystycznym, amatorskim i tym bardziej profesjonalnym stara się ją znaleźć.
Dlaczego?
Ano właśnie dlatego, aby w ferworze codziennych obowiązków znaleźć chęć i zapał, by pójść na trening. By poświęcić tę godzinę i wylać kilka kropel potu.
By zmęczyć się i po wszystkim stanąć przed lustrem i powiedzieć – „tak, dałam radę”!
Jak jej zatem szukać? Gdzie ona jest? Oczywiście – idealnym stanem rzeczy jest stan, kiedy motywacji mieć nie musimy bo traktujemy trening jako coś oczywistego, wręcz potrzebnego do normalnego funkcjonowania zarówno ciała, jak i psychiki. Da się do tego dojść – bez wątpienia. Ale od czegoś trzeba zacząć.
Daleki jestem od udzielania bądź co bądź górnolotnych porad z zakresu psychologii sportu – wszak żadni z nas zawodowcy – a zwykli amatorzy walczący z własnymi słabościami. Zaczynamy. Pięć kroków. Prostych kroków, które moim zdaniem wyniosą Was na wyżyny samodyscypliny, motywacji i góry sukcesów.
1. Baba z wozu, koniom lżej!
Tłumacząc na nasze – im mniej złych emocji, stresu i zdenerwowania w nas, tym lżej nam na duchu. Zgłębianie się w kwestie chemii – „jakie hormony wydzielają się w organizmie i dlaczego powodują że czujemy się lepiej” zostawmy studentom. Ich działka. Nam wystarczy wiedzieć tyle, że jakakolwiek aktywność fizyczna – spacer, bieg, basen, siłownia, zajęcia fitness – powodują znaczne rozluźnienie ciała i ducha.
Pamiętasz, gdy byłaś dzieckiem i coś Cię zdenerwowało zazwyczaj płakałaś i byłaś strasznie zła. Pomyśl, że teraz całą tą energię można i należy przemienić na czysty ruch i pot. Ciężki dzień w pracy? Mąż zdenerwował? Koleżanki wystawiły do wiatru?
Organizm kipi negatywnymi emocjami? Zamiast siedzieć w domu i rozmyślać – pakujemy się i ruszamy.
Godzina intensywnego treningu i gwarantuje, że zapomnisz o złości, stresie i nerwach. Odrodzisz się. Zrelaksowana, wypoczęta (tak!) i z energią na nowy dzień, który z pewnością będzie lepszy, prawda?
2. W zdrowym ciele twardy duch
To, że zdrowy lifestyle widziany przez pryzmat zbilansowanej diety oraz ćwiczeń rzeźbi ciało – wiadomo od zawsze. Niewiele z Was zdaje sobie jednak sprawę, że regularne ćwiczenia i chęć do progresji oraz łamania własnych barier i słabości niesamowicie wzmacnia naszą psychikę.
Stajemy się twardsi, odporniejsi na stres, gotowi na nowe wyzwania. Łatwiej stawiamy czoła trudom życia, problemom i niepowodzeniom. Regularnie ćwicząc i stawiając sobie cele kształtujesz swoją ambicję i wytrwałość. A to z kolei bez problemu można przenieść na pozostałe obszary życia.
Skoro nie łamią Cię ciężkie treningi, gdzie wylewasz litry potu i balansujesz na granicy wytrzymałości swojego ciała, to uwierz mi – prędzej czy później rzeczy niemożliwe nie będą istnieć.
Ćwicząc – inwestujemy w siebie. Nasze ciało jest przystosowane do ruchu, nie do stagnacji. Odpowiednia liczba treningów zaserwowana ze zbilansowaną dietą przyprawiona konsekwencją otrzymamy najlepszą nagrodę – satysfakcje, że wszystko zawdzięczam sobie. A inni niech zazdroszczą.
3. Zrób krok. I jeszcze jeden. I następny. I potem jeszcze jeden.
Błyskawiczne rozwiązania są dobre, lecz zazwyczaj trwają chwilę. Nie polecam korzystać z cudownych diet, programów „10 kilogramów w 30 dni” i tym podobnych wynalazków. Z dwóch powodów. Po pierwsze przeważnie wyrządzają więcej szkody niż pożytku, a po drugie ominie cię cała słodycz trwania w postanowieniach i bycia konsekwentnym. Skoncentruj się na długofalowych rozwiązaniach.
Stwórz sobie ścieżkę sukcesu z wyraźnymi stacjami mniejszych osiągnięć, które składają się na całość. Pierwszy miesiąc – zapiszę się na zajęcia fitness. Drugi – dorzucę basen. Trzeci – zacznę biegać. Ciesz się z małych sukcesów!
Niech Twoje działania będą rozłożone rozsądnie w czasie. Wtedy na własnej skórze odczujesz postępy, efekty i sukces – dzięki temu zobaczysz, że warto było ćwiczyć, pocić się i nieraz cierpieć. Bądź maratończykiem, nie sprinterem.
4. Co mi w duszy gra?
Muzyka. Tak, moi drodzy. Każdy ma swoje ulubione utwory, które powodują ciarki naszym ciele i to dziwne uczucie wzdrygania się. „Kawałki”, które podnoszą nas na duchu.
A gdyby tak połączyć naszą playlistę z telefonu z treningiem? Nie będę się rozpisywał – spróbuj sama, sprawdź na własnej skórze. To naprawdę uruchamia dodatkowe zapasy energii, wytrzymałości i zaparcia by dać z siebie jeszcze więcej.
5. Zarażaj. Dziel się bakteriami.
Gdy już jesteś zmotywowana, nie potrafisz żyć bez treningu, znasz odpowiedź na pytanie „Co kocham w życiu i dlaczego jest to fitness” zarażaj innych tą pasją.
Dziel się wiedzą. Wymieniaj się doświadczeniami. Dziele tej samej pasji z grupą znajomych przynosi ogromną frajdę i również satysfakcję. Czy nie jest to piękne, gdy właśnie ty szepniesz komuś na ucho „a może by tak dziś zacząć” i odmienisz czyjeś życie?
5 prostych porad, które dla mnie się sprawdzają. Spróbujcie sami. Warto. I pamiętajcie ponad wszystko – aktywny tryb życia ma być czymś oczywistym, przyjemnym i na stałe związane z codziennymi obowiązkami.
A jeżeli chcecie ćwiczyć w domu – pamiętajcie o kilku przykazaniach, które te ćwiczenia uczynią przyjemniejszymi.
I wtedy motywacja zjawi się sama i zostanie… na zawsze.