O kosmetykach naturalnych Ola Berger wie wszystko!
Naturalne kosmetyki i ekologiczne przepisy - zobacz jak przygotować krem w domu.

Ola Berger: „Najlepszą gwarancję jakości mają kosmetyki, które przygotujesz sama”

O praniu w orzechach, kosmetykach naturalnych, ekologii, kremach robionych samodzielnie w domu, oszczędnościach, zdrowej cerze, chińskich podróbkach mydła z Aleppo i wszystkim co wiąże się z naturalną pielęgnacją ciała rozmawiamy z Olą Berger, ekspertką Stopnadwadze.pl.

Nie tylko oszczędzisz pieniądze, ale też będziesz miała 100 % pewności co do składników jakie znajdują się w preparatach w Twojej łazience. Co najważniejsze – będziesz mogła przygotować dokładnie takie kosmetyki, jakich potrzebuje Twoje ciało.

Spis Treści
Zwiń
Rozwiń

SN: Jak wpadłaś na pomysł by samej robić kosmetyki?

OB: Już sama nawet nie pamiętam, ale myślę, że złożyło się na to kilka rzeczy:  wysypka na twarzy po użyciu kremu drogeryjnego i brak jakichkolwiek pozytywnych efektów po stosowaniu kupnych kosmetyków np. smarowałam się balsamem, a skóra nadal była przesuszona. Ale tak naprawdę przeraziłam się dopiero wtedy, gdy będąc w ciąży przeczytałam artykuł o filtrach przenikających, znajdujących się w praktycznie każdym drogeryjnym kremie, a które przenikają do krwiobiegu i mogą zachowywać się jak hormony.

O szkodliwości i wysuszaniu skóry przez SLS i SLES oraz substancje pochodne nie będę nawet wspominać, bo to mało ważne w porównaniu z filtrami przenikającymi i rakotwórczymi konserwantami. Oczywiście nie zamierzam nikogo straszyć ani siać grozy, wiadomo że nikt nie zachoruje od tego, że posmarował się szminką, jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę jak dużą liczbę produktów codziennie używamy, może się okazać, że substancje do tej pory nawet bezpieczne, niestety kumulują się w organizmie i mogą nam poważnie zaszkodzić.

Podsumowując z jednej strony wynikało to z troski o zdrowie, a z drugiej poszukiwałam kosmetyków, które faktycznie działają, a nie są tylko efektem placebo. Znalazłam w internecie artykuły i filmiki o samodzielnym kręceniu kosmetyków, w międzyczasie powstały pierwsze sklepy internetowe z półproduktami i tak to się zaczęło.

SN:Długo musiałaś się uczyć, nim złapałaś co i jak?

Przygotowania prostych ekologicznych kosmetyków nauczysz się sama w kilka dni.
Proste kosmetyki naturalne takie jak maseczki do twarzy i toniki przygotujesz w kilka chwil

OB: Myślę, że ciężko nauczyć się wszystkiego w jeden wieczór, tym bardziej, że ja nie szukałam tylko i wyłącznie przepisów. Chciałam wiedzieć jak najwięcej o samych składnikach, o ich działaniu na skórę, o konserwantach – tych szkodliwych i tych nieszkodliwych, a koniecznych. Zaczynałam od czytania blogów polskich i zagranicznych, później zaczęłam kupować książki o takiej tematyce. Ale jeżeli ktoś chciałby skorzystać tylko i wyłącznie z gotowego przepisu na maskę do włosów, tonik lub prosty krem to myślę, że wystarczy przeczytać kilka artykułów na ten temat i można zaczynać.

SN:Gdzie zaopatrujesz się w składniki?

OB: Tylko i wyłącznie przez Internet, zakupy robię w różnych sklepach internetowych, ponieważ nie ma jednego, który miałby tak bogatą ofertę, żebym mogła znaleźć tam wszystko.

Kupowanie wszystkiego przez Internet ma oczywiście swoje plusy: wybór jest olbrzymi, ceny konkurencyjne, każdy produkt mogę sobie spokojnie pooglądać, a w zasadzie to poczytać na jego temat, kurier przywozi paczkę prosto do domu. Czasami brakuje mi jednak możliwości dotknięcia czy powąchania poszczególnych składników.

SN:Wydaje się to dość skomplikowane: fazy, mieszanie, dodawanie. Czy trudno się tego nauczyć?

OB: Myślę, że najtrudniej jest za pierwszym razem, gdy ciągle trzeba zaglądać do przepisu, zastanawiać się:  jak to miało być? I co dalej? Ale każda kobieta, która ma chociaż trochę praktyki w kuchni, na pewno sobie poradzi. Czasami trzeba się uzbroić w ogromną cierpliwość, gdy czekamy aż składniki się roztopią, połączą, aż oleje ściekną do zlewki.

Niestety zdarza się też tak, że czasami pomimo najlepszych chęci krem nie wyjdzie lub nie spełni naszych oczekiwań. Ale gdy przygotowujemy jakąś nową potrawę to też nie zawsze wychodzi za pierwszym razem. Z kremami jest tak samo, trzeba trochę popróbować, poeksperymentować, żeby wyszedł krem, który odpowiada nam w 100%.

SN: Skąd czerpiesz inspiracje? Czy modyfikujesz przepisy?

OB: Zazwyczaj inspiruję się przepisami zamieszczanymi przez sklepy sprzedające półprodukty, ale rzadko się zdarza, żebym wykorzystała dany przepis w całości. Część składników pomijam, inne zastępuję czymś innym, po prostu teraz już wiem, co służy mojej cerze, a co może działać komedogennie, czyli zapychać pory skóry.

Czasami przepis muszę zmodyfikować, bo np. zabrakło mi już danego składnika, a czasami eksperymentuje czy krem będzie lepiej działał jeżeli dodam do niego taki czy inny składnik.

SN: Jakie są najważniejsze rzeczy, przy samodzielnej produkcji kosmetyków? Na co szczególnie trzeba zwracać uwagę?

OB: Przede wszystkim czystość, czystość i jeszcze raz czystość. W miarę możliwości sterylna czystość. Na pewno trzeba dokładnie wygotować wszystkie naczynia, których będziemy używać np. zlewki, łyżki, miarki. Przygotować blat roboczy, można go przetrzeć spirytusem oraz dokładnie umyć ręce (tak jak lekarze!) lub jeszcze lepiej założyć lateksowe, jednorazowe rękawiczki. Już po przygotowaniu kosmetyku bardzo ważne jest jego prawidłowe przechowywanie, najlepiej podręczną porcję trzymać pod ręką w łazience, a jego zapas w lodówce.

Oleje koniecznie przechowujemy w ciemnych butelkach z dala od światła słonecznego. Należy unikać nabierania kosmetyków palcami, ponieważ nieświadomie możemy zanieczyścić krem, najlepiej używać opakowań typu air-less lub ewentualnie nabierać krem za pomocą szpatułki. To samo dotyczy zresztą kosmetyków tradycyjnych.

SN: Używasz jeszcze „zwykłych”, sklepowych kosmetyków?

OB: Oczywiście (śmiech). Niestety nie mam tyle czasu, ile chciałabym poświęcić robieniu kosmetyków, więc większość bazowych kosmetyków jest zakupiona normalnie w sklepie lub przez Internet.

Na szczęście po przejściu na naturalną pielęgnację ciała okazało się, że nie potrzebuję 13 kosmetyków a jedynie kilka. Kupuję więc gotowe szampony, płyny do mycia całego ciała, niekoniecznie muszą być certyfikowane, organiczne czy ekologiczne, bardziej zwracam uwagę na skład – musi być w miarę naturalny, a przede wszystkim łagodny.

Często kupuję gotową wodę różaną, ale taką bez zbędnych dodatków. Jeżeli kupuję gotowe kremy to często je wzbogacam jakimiś składnikami.  W ogóle myślę, że to bardzo dobre rozwiązanie dla zabieganych kupić krem o dobrym, prostym składzie i wzbogacić go wedle własnego uznania.

KLIKNIJ I ZOBACZ NASZE PRZEPISY NA KOSMETYKI NATURALNE

SN:Jak to wychodzi cenowo, opłaca się samej robić naturalne kosmetyki?

Większość potrzebnych składników bez problemu kupisz w sklepie.
Kiedy urządzisz SPA w swoim domu, zauważysz, że możesz dużo oszczędzić na kosmetykach.

OB: Jak najbardziej! Oczywiście na początek, jeżeli nie ma się w domu żadnych półproduktów, trzeba będzie trochę zainwestować, ale nawet jeżeli wydamy no to 50zł to wyjdzie nam z tego ok. 3 słoiczków kremu po 50ml, a krem na pewno będzie zawierał więcej składników aktywnych niż krem drogeryjny. Dodatkowo stosując naturalną pielęgnację nie kupujesz osobno kremu do rąk, do pięt, do łokci, na rozstępy ponieważ to wszystko zastąpisz masłem shea. Nie potrzebujesz 3 rodzajów balsamu, bo masz olej kokosowy, który również używasz w kuchni do pieczenia i smażenia (jeżeli już koniecznie musisz smażyć).

Nie musisz kupować sztucznych, chemicznych peelingów, bo zrobisz go sama z cukru lub kawy i oleju kokosowego. Nie potrzebujesz 4 rodzajów płynu do kąpieli, emulsji do higieny intymnej, żelu pod prysznic, tylko cała rodzina może używać naturalnego mydła lub jednego łagodnego żelu do mycia.

Marketingowcy koncernów kosmetycznych ciężko pracują nad tym, żebyś potrzebowała tych wszystkich rzeczy, które oni chcą ci sprzedać, ale często te kremy do różnych części ciała różnią się tylko opakowaniem, bo skład jest dokładnie taki sam…

SN: Trzy największe zalety kremu zrobionego w domu to…

OB: Gwarancja jakości – sama wybierasz i mieszasz składniki, więc robisz to najlepiej, jak tylko potrafisz. Nieograniczone możliwości – możesz stworzyć każdy krem, o jakim tylko zamarzysz: brązujący, kojący, przeciwstarzeniowy, z filtrem UV i wiele, wiele innych. Zdrowie – wybierasz tylko te składniki, co do których nie masz wątpliwości, że są dla Ciebie bezpieczne, myślę że jest to szczególnie ważne dla alergików.

SN: Przyznałaś się kiedyś, że interesują Cię nie tylko ekologiczne kosmetyki. Wiemy też, że pierzesz w … orzechach. Możesz zdradzić na czym to polega?

OB: Orzechy piorące już od dawna są znane i stosowane w Indiach, ich łupiny zawierają saponinę – naturalną substancję, która po zetknięciu z wodą tworzy roztwór mydlany. Kilka orzeszków wrzucamy do lnianego woreczka i wsadzamy do bębna razem z praniem. Orzeszki usuwają z ubrań zabrudzenia i tłuszcz. Same orzechy pachną dosyć specyficznie, według mnie jest to zapach octu, ale samo pranie jest bezwonne i miękkie. Ja dodaję do prania kilka kropli olejku lawendowego i wtedy pościel lub ręczniki mają taki delikatny, kojący zapach lawendy.

SN:Jakie są zalety takiego prania?

OB: To jest znakomita alternatywa dla proszków, płynów i żeli, zwłaszcza dla osób, które tradycyjne detergenty uczulają. Często takie osoby nawet nie zdają sobie sprawy, że niewielka pokrzywka, swędzenie skóry czy egzema na ramionach to niestety reakcja uczuleniowa na proszek do prania. Poza tym pranie w orzechach jest bardzo ekonomiczne – dla 4-osobowej rodziny 1 kg orzechów wystarczy na cały rok, przy założeniu, że pierzemy 2 razy w tygodniu. Wynika to z faktu, że jedną porcję orzechów możemy wykorzystać nawet 4 razy, gdy pierzemy w temperaturze do 60 stopni. Dodam jeszcze, że taki kilogramowy worek orzechów kosztuje ok. 30-60zł, więc zapłacimy na pewno mniej niż za proszek.

Dodatkowo, piorąc w orzechach nie musimy już kupować płynu do zmiękczania tkanin i tutaj kolejna oszczędność. Orzechy są również całkowicie ekologiczne i nie zanieczyszczają wody. Nie wspomniałam jeszcze o jednej bardzo waznej rzeczy, a mianowicie orzechy nie niszczą ubrań – kolory nie blakną, spokojnie można prać rzeczy bardzo delikatne, jedynie do białych ubrań należy dodać sody, ponieważ orzechy nie mają właściwości wybielających. Podsumowując orzeszki świetnie sprawdzą się w praniu u każdej osoby, a najbardziej zadowolone będą na pewno osoby o wrażliwej skórze oraz rodziny z małymi dziećmi.

SN:A jak reagują przyjaciele, znajomi, gdy mówisz im, że pierzesz rzeczy w orzechach?

OB: Niektórzy nie dowierzają i lekko się może podśmiewają, inni są zaciekawieni i chętnie biorą ode mnie kilka orzechów na ‘pranie próbne’.  Kilka osób przekonało się do orzechów na stałe, a niektórzy są proszkowymi tradycjonalistami i za żadne skarby z tego proszku nie zrezygnują. W takim przypadku ja się nie wtrącam, nie namawiam, myślę że do takiej decyzji trzeba dojść samodzielnie, bo to nie jest tylko wymiana proszku na orzechy to jest raczej inny sposób na życie.

SN: Przypuśćmy, że chcemy podjąć wyzwanie i zastosować strategię: „zrób sama krem”. Ile kosztuje wyposażenie domowego laboratorium?

Składniki ekologicznych, naturalnych kosmetyków z łatwością wyszukasz w sieci.
Wyposażenie domowego laboratorium to koszt raptem kilkudziesięciu złotych.

OB: Zakładając, że mamy blender i wagę to będą to groszowe sprawy, bo wystarczy dokupić 2 zlewki, łyżeczki miarowe, pipetki i kilka innych małych akcesoriów.

Tak naprawdę również zlewki nie są konieczne, gdyż można używać zwykłych szklanek, ale zlewki mają wygodny dzióbek, co znacznie ułatwia przelewanie, mają wyraźną podziałkę, co z kolei usprawnia odmierzanie składników i są odporne na wysokie temperatury. Jeżeli nie mamy blendera, możemy kremy mieszać ręcznie, co może być jednak czasami dosyć trudne, dlatego warto zainwestować w taki mały, zupełnie podstawowy spieniacz do mleka, dostępny w każdym supermarkecie za kilkadziesiąt złotych.

SN:Jaka jest trwałość poszczególnych składników naturalnych kosmetyków?

OB: Bardzo różna, zwykle składniki płynne takie jak różnego rodzaju eliksiry, ekstrakty i drogocenne olejki mogą być przechowywane od 3-6 miesięcy w suchym miejscu z dala od światła słonecznego. Szczególnie należy pamiętać o szczelnym zamykaniu opakowań, a czasami w przypadku bardzo wrażliwych substancji np. witaminy A i C warto takie preparaty przechowywać w lodówce.

Nieco dłużej posłużą nam substancje w proszku np. glinki i peelingi enzymatyczne, jeżeli są przechowywane w suchym miejscu to nawet 12 miesięcy.

SN:Masz w lodówce jeszcze miejsce na jedzenie?  Czy całość zajmują preparaty?

OB: Hahahaha… na początku faktycznie mąż miał trochę o to pretensje, że zajmuję zbyt dużo miejsca tymi swoimi preparatami, ale wtedy zamawiałam bardzo dużo półproduktów, nie tylko tych, które były mi potrzebne do stworzenia konkretnego kosmetyku, a bardziej na zasadzie:  O! To jest super! To też świetne, idealne do…i tak dalej.

Bardzo szybko doszłam do wniosku, że nie potrzebuję takiej ilości rzeczy, bo ani nie zdążę ich wszystkich wykorzystać przed upływem terminu ważności, ani nie powinno się niektórych kosmetyków łączyć. Na przykład – jeżeli stosujemy serum z witaminą C to nie powinnyśmy w tym samym czasie używać mocno złuszczających kwasów. Teraz surowce kosmetyczne zajmują jedną małą półkę na drzwiach lodówki, czyli tyle ile u przeciętnej kobiety lakiery do paznokci. Poza tym często korzystam też z oliwy, cytryny, octu jabłkowego i płatków owsianych, więc część produktów zawsze ma swoje miejsce w kuchni.

SN:Na co trzeba zwrócić uwagę przy kupnie składników do kosmetyków naturalnych? Czym się kierować?

OB: Przede wszystkim nie dać się nabrać. Sprzedawcy często piszą: 100% natury, super, ekstra, cud, miód i orzeszki. Po czym szukam składu i nagle okazuje się, że hydrolat różany oprócz tego, że jest hydrolatem zawiera również paskudne konserwanty i inne nieakceptowane przeze mnie dodatki.  Czasami dobrym wyznacznikiem jest cena, jeżeli coś jest podejrzanie tanie, może pochodzić z Chin lub po prostu być produktem dużo gorszej jakości.

Wiem, że na masową skalę podrabiane jest mydło z Aleppo, które oryginalnie pochodzi z Syrii, a proces jego produkcji jest bardzo długi, w tym leżakowanie przez ok.9 miesięcy do nawet 2 lat na pustyni. Natomiast w Chinach są ogromne fabryki, które produkują ‘oszukane’ mydło Aleppo i zamiast bardzo cennego oleju laurowego znajdziemy w nim tanie, przemysłowe zamienniki. Te mydła z wyglądu nie będą się niczym różniły, ale na pewno będą się różnić ceną, certyfikatami oraz co warto sprawdzić – miejscem produkcji.

SN:Czy jest tak, gdy robisz samej krem, że wszystko dookoła jest upaćkane? Czy trudno sprać składniki z koszuli?

OB: Nie, ja bym to porównała do robienia ciasta albo np. pierniczków, gdzie też często składniki musimy stopić w łaźni wodnej, dokładnie wymieszać, chwilę odczekać, skorzystać z miksera lub blendera.

Chociaż moim zdaniem w czasie robienia kremu bałagan jest mniejszy, bo zazwyczaj zużywa się tylko 2 zlewki i blender, garnki wypełnione są wodą, więc nie ma problemu z ich wyczyszczeniem. Tak naprawdę to jest czysty ‘biznes’, bo wszystko w zasadzie odmierzamy pipetką, łyżką, czasem szklanką i raczej trudno się ubrudzić.

Bardziej trzeba uważać, żeby pewnych substancji nie wdychać, nie zatrzeć sobie oka, nie będzie to co prawda dla nas niebezpieczne, ale może być nieprzyjemne.  Bardziej niż sprzątania nie lubię przygotowań do tworzenia kosmetyków, ponieważ wszystkie naczynia, utensylia i blat roboczy muszą być sterylnie czyste, a w kuchni, z której korzysta cała rodzina nie zawsze jest to takie proste.

SN:Gdzie tkwią największe różnice między kremem zrobionym w domu, a tym kupionym w sklepie?

OB: Największa różnica tkwi w zakresie działania, ponieważ jeżeli w gotowym kremie producent dodał miniaturową kroplę olejku arganowego i napisał, że krem zawiera drogocenny i wspaniały olej arganowy to oczywiście nie skłamał, ale jaka będzie skuteczność takiego kremu? Myślę, że żadna, bo głównym zadaniem tego kremu jest stworzenie wrażenia, że on działa, ale zamiast substancji aktywnej zawiera on silikony, które dają wrażenie gładkości skóry.

Niestety jest to tylko działanie powierzchniowe i chwilowe, skóra w ogóle nie odnosi z tego tytułu korzyści. Natomiast my same możemy stworzyć sobie krem, który faktycznie sprawi, że skóra będzie w dobrej kondycji, czyli składniki aktywne przenikną przez naskórek i zaczną wspomagać syntezę kolagenu, naprawiać mikrouszkodzenia. Możemy tak dobrać rodzaj i ilość składników w kremie, żeby nasza cera była w jak najlepszej kondycji, czyli tworzymy krem jak najbardziej adekwatny do naszych potrzeb.

SN:Co Cię najmocniej przekonało do przerzucenia się na kosmetyki ekologiczne?

OB: W momencie kiedy zaczęłam interesować się naturalną pielęgnacją, czytałam i czytałam coraz więcej, nauczyłam się też czytać składy kosmetyków. Spędziłam wtedy długie godziny przy półkach w drogerii lub aptece, czytałam, analizował i kręciłam głową z niesmakiem, zażenowaniem, a czasami nawet zgrozą w oczach. Bo jak to jest możliwe, że kremy dla małych dzieci, dla cer atopowych mogą zawierać tak paskudne składniki?

Początkowo idąc do sklepu wypisywałam sobie na kartce składniki, których muszę unikać, ale im więcej produktów przechodziło przez moje ręce tym bardziej gasła nadzieja, że w normalnej cenie znajdę jakiś przyzwoity krem czy balsam. Owszem w Internecie znalazłam świetne kremy, ale cena 250zł za 30ml to było i jest dla mnie dużo za dużo. Niestety producentom zależy głownie na sprzedaży produktu, musi on więc ładnie wyglądać i stać na półce przez minimum 2 lata. Stąd w gotowych kremach bardzo dużo konserwantów i zwykłych, tanich zapychaczy, które tylko oblepiają naszą skórę, zamiast ją nawilżyć. Nie miałam ochoty smarować się czymś, co powstało jako produkt uboczny destylacji ropy naftowej, więc sięgnęłam już całkowicie  świadomie po kosmetyki o prostym, naturalnym składzie lub zaczęłam je sama kręcić.

SN:Jak stosowanie tych kremów wpłynęło na cerę, samopoczucie? Co się zmieniło?

OB: Bardzo wyraźnie widać zmiany na mojej twarzy, kiedyś twarz była szara, pozbawiona blasku, z licznymi niedoskonałościami, niby tłusta, ale jednak przesuszona. Po prostu koszmar – ponieważ moja skóra była tłusta używałam drogeryjnych toników i kremów, które zawierały m.in. alkohol, powodując ogromne wysuszenie, a później zwiększoną produkcję sebum i tak w kółko. Tak samo z włosami, dręczyłam je wysuszającymi szamponami, żeby się nie przetłuszczały, ale efekt był odwrotny – skóra głowy broniła się i włosy przetłuszczały jeszcze bardziej. Na szczęście odkryłam naturalną pielęgnację i skóra wróciła do swojej naturalnej równowagi, nie mam problemów z cerą ani z włosami.

Trzeba jednak pamiętać, że to jest proces długofalowy, to nie jest tak, że raz posmarujemy się dobrym kremem albo raz nałożymy olej na włosy i one będą piękne. W zależności od naszych indywidualnych predyspozycji takie efekty mogą być widoczne dosyć szybko, a czasem dopiero po kilku tygodniach lub miesiącach. Czasami zdarza się, że na początku stosowania kosmetyków naturalnych stan cery się pogarsza i następuje tzw. wysyp, czyli mogą pojawić się różnego rodzaju wypryski. W ten sposób cera ‘oczyszcza się’, pozbywa się tych wszystkich szkodliwych i zbędnych substancji, które znajdowały się w drogeryjnych kosmetykach. To samo może zdarzyć się również z włosami. Nie jest to zbyt przyjemny etap, ale trzeba go po prostu przeczekać, po pewnym czasie stan skóry i włosów unormuje się i pojawią się pierwsze pozytywne efekty.

SN: Mówimy ciągle kremy, kremy… Ale to nie tylko, są jeszcze inne kosmetyki… maski do włosów, toniki, maseczki… Jakich kosmetyków jeszcze używasz? Przy jakich produktach metoda „zrób to sama” się jeszcze sprawdza?

OB: Tak faktycznie, kremy są takie najbardziej medialne, ale jest też mnóstwo takich zwykłych kosmetyków, a one też przecież dają wspaniałe efekty. Wcześniej przetestowałam wiele drogeryjnych maseczek, ale żadna nie oczyszczała twarzy tak dobrze jak maseczka z glinki, mogłabym w zasadzie powiedzieć, że po tych drogeryjnych nie widać żadnych efektów.

Więc po co je kupować? Uważam,  że lepiej zakupić 50g glinki do tego spirulinę, czyli algi i już mamy pielęgnację specjalną na wielkie wyjścia. Wody kwiatowe kupuję gotowe, ale np. chętnie korzystam z samorobionych toników na bazie octu jabłkowego, który niejako przy okazji można również wykorzystać do płukanek na włosy.

Ocet i cytryna niesamowicie nabłyszczają włosy, a nie obciążają ich jak syntetyczne silikony, które później ciężko zmyć  z włosów. Natomiast w kwestii pielęgnacji włosów trochę z lenistwa, a trochę z braku czasu stosuję tylko olejowanie włosów, czyli nakładam wybrany olej na całe włosy, idę spać, rano zmywam olej. Moje włosy nie są zniszczone, więc taki zabieg wystarczy, że powtórzę raz na tydzień.

SN: Jakbyś miała wymienić trzy zalety kosmetyków naturalnych byłyby to…

OB: Skuteczność w działaniu, nieszkodzenie mojemu zdrowiu, oszczędność.

Jeżeli szukasz przepisów na zdrowe, ekologiczne preparaty, zajrzyj koniecznie do działu: Kosmetyki Naturalne, gdzie znajdziesz dziesiątki przepisów przygotowanych przez Olę.

Oceń artykuł
[Głosów: 0 Średnia: 0]

Check Also

Olej CBD - działanie, zastosowanie, wpływ na zdrowie

Olej CBD – właściwości lecznicze, których nie da się zlekceważyć

Choroba nie wybiera, prędzej czy później pogorszenie stanu zdrowia może spotkać każdego, a leczenie objawów …

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

NOWOŚĆ!
Sprawdź E-book!

47 zabaw i ponad 150 pomysłów na aktywne spędzanie czasu z dzieckiem

Pobierz bezpłatne
fragmenty e-booków + BONUSY!

Wypełnij formularz.
Materiały wyślę OD RAZU na Twój e-mail!

Wypełnij formularz i zapisz 

się na webinar! 

Pobierz plan TABATA KILLER! 

Wypełnij formularz i pobierz plan na swój adres e-mail

Dołącz do wyzwania deski!

Wypełnij formularz i pobierz plan na swój adres e-mail